środa, 16 lipca 2014

Odcinek 14 autorstwa Rudzika z OTOP Junior :)

Wyprawa po łozówkę wyruszyła wcześnie, przed czwartą rano. Nikt nie wiedział co go czeka. Filip był jakiś zbyt wesoły. Odzyskał siły i aż skakał z radości. 
 - Odbiło mu czy co? – zastanawiały się po cichu inne ptaki, ale były bardzo zadowolone z zachowania puszczyka, bo wymieniały ze sobą uśmiechy i porozumiewawcze spojrzenia. 

Alojzy powiedział, że Filip może polecieć, bo to nawet dobrze by mu zrobiło, gdyż od dawna się nie ruszał i powinien rozprostować kości. Wszyscy się ucieszyli, gdy nagle weszła królowa Felicja w swoim majestacie. Niebieska, atłasowa peleryna lśniła na niej, a suknia była misternie ozdobiona koronką. Wszystkie ptaki schyliły się do podłogi, a władczyni uśmiechnęła się lekko, życzliwie i rzekła miękkim głosem, który został ukochany przez poddanych: - Dziś mianuję Was Królewską Brygadą. Będziecie mieszkać u mnie i chronić moje królestwo. Liczę na Was, bądźcie rozważni. Pomóżcie nam… - głos królowej się załamał, ale potem odzyskała zdolność mówienia. - Wczoraj załatwiałam różne sprawy związane z podróżą. W borze, co pięćset metrów znajdziecie dziuple. Mieszkają w nich moi kuzyni. Możecie zostawiać im wiadomości. Twój sługa, Mysik - zwróciła się do Zaćwila - będzie odbierał wieści. Lećcie dzielne ptaki z moim błogosławieństwem! 

Później nastąpiło szybkie, lecz pełnie emocji pożegnanie z królową i jej dworzanami, w tym uroczą sosnówką… Stefek, który żegnał się z nią dość wylewnie, obiecał pisać do niej regularnie listy (kiedy to oświadczył, przyjaciele wymienili porozumiewawcze spojrzenia). Chwilę potem już szybowali w powietrzu. Felicja jeszcze długo za nimi patrzyła, aż zniknęli w ciemnym lesie. „Narażają się”, pomyślała królowa. Głuchą ciszę przerwała dobroduszna kucharka Anna, która zawołała królową na pyszne śniadanko. Złożone było z korników i różnych tam stworzeń, które dzięcioły z lubością jedzą. Tymczasem przyjaciele całkiem dobrze się bawili. Gdy minęli pierwszą dziuplę pomocnych dzięciołów białogrzbietych, zaczęli opowiadać sobie historie z dzieciństwa. Okazało się, że trochę się ich nazbierało. Rozmawiali jeszcze o wielu rzeczach, między padającymi wciąż pomysłami można było wyróżnić te o założeniu redakcji książek detektywistycznych i o zrobieniu filmu przygodowego. Wciąż mieli zielone, młode głowy. 

- Ja będę reżyserem - zarezerwował rolę Stefan. - Najlepszym na świecie! 
 - Aha, ja ty będziesz reżyserem to ja będę wielką gwiazdą-detektywem! I będą się bić o moje autografy! - Bociek spojrzał wyzywająco na wróbla i zaśmiał się.
 - Jak można w ogóle porównywać te zawody? - zapytał Filip.
 - Oni pracują nad zupełnie innymi rzeczami! - dodał z uśmiechem generał Zaćwilichowski.
 - A wy się nie mądrzcie. - wróbelek próbował udawać obrażonego, ale mu to nie wyszło i na koniec wybuchł serdecznym, z serca płynącym śmiechem. Wszyscy z radością przysłuchiwali się zabawnej rozmowie. Pozostawało tylko jedno pytanie: czy przeżyją i zdołają spełnić plany? Nikt tego nie wiedział. Los jest nieprzewidywalny. Raz na wozie, raz pod wozem- czyż nie tak mówi dawne przysłowie, które znają również ptaki? Uświadomili sobie tę trudną prawdę i od razu sielankowy nastrój swym zwiewnym krokiem odszedł od Królewskiej Brygady, a ponuro i sztywno wtoczyła się powaga. Zamyśleni wsłuchiwali się w głęboką, niczym niezmąconą i wręcz niepokojącą ciszę puszczy, gdyż w tym zakątku nie stanęła jeszcze noga człowieka, a ptaki ze strachu odzywały się bardzo rzadko. W każdej chwili mógł z ciemności wylecieć Uchacz lub jego służący – ta myśl nie dawała podróżnym spokoju. Zamyśleni wpatrywali się w leśną ścieżkę. Ona też nie była bezpieczna, bo za każdym zakrętem mogły czyhać niezłe pułapki losu. Wąchali znany im dobrze zapach sosen. Niestety po chwili leśna woń zaczęła zmieniać się w dziwny i tajemniczy zapach. W odległej przeszłości wielu z nich go chyba czuło- ale wszyscy pamiętali go jak przez mgłę. 

 -Ojć! Przeczuwam tarapaty!- szepnął Jynx.

niedziela, 2 marca 2014

Odcinek 13., sezon I


Oto przed Wami odcinek 13 (szczęśliwy) autorstwa Emilki :))

 - Dziękuję za cenne informacje. Bardzo miło było pana poznać, panie generale – odpowiedział Filip , kiedy dzięcioł już zbierał się do wyjścia.
 - I wzajemnie – odpowiedział gość, zasalutował i udał się w stronę korytarza. Mysikrólik szybko podniósł się i ruszył za nim.
Kiedy Zaćwil otworzył drzwi zobaczył, że lekarz już czeka. Kruk skinął wojskowym na pożegnanie i poprawił okrągłe binokle na dziobie.
 - Jak się czujesz?
 - W porządku. Czy mógłbym teraz spotkać się z przyjaciółmi?
 - Poszukam ich – uśmiechnął się Alojzy i zostawił puszczyka samego.

Robiło się już ciemno. Filip zapalił niewielką lampkę stojącą na szafce nocnej i pokój rozjaśniło żółte światło.
Wydawało się, że każdy przedmiot tutaj ma duszę.
 „Niby taka mała i nic nie znacząca rzecz, a ktoś poświęcił dla niej tyle czasu…”
Rzeczywiście, misterne zdobiony klosz był imponujący. Pokryty został różnymi scenkami z życia królestwa, a resztę wypełniały motywy roślinne.
Ale puszczyk poczuł się zbyt słabo, żeby spróbować rozpoznać lub rozszyfrować cokolwiek z tych mikroskopijnych naszywanych obrazków.  Zamknął oczy kładąc się bezwładnie na łóżku. Rozmyślał o przyszłości. Co będzie, jak już wyzdrowieje? Pójdą do Uchacza i powiedzą „Idź stąd i oddaj nam naszych przyjaciół!”, a on po prostu sobie pójdzie i nigdy nie wróci?
Zastanawiał się też nad nierozwikłanymi zagadkami, których wciąż przybywało. Dziwne przybory w walizce łozówki, historia ukrytego królestwa, przeszłość puchacza…

 - Cześć. Jak tam zdrowie? – przyjaciele zjawili się już w pokoju.
- Dzisiaj rozmawiałem z generałem Zaćwilichowskim – Filip przeszedł od razu do rzeczy, po czym streścił słowa dzięcioła.
Zapadła cisza. Wszyscy analizowali powoli opowieść puszczyka.
 - Na początku wspominałeś coś wspominałeś o dziwnych pazurach, jakoś tak… - odezwał się wreszcie Jynx.
 - No, taki jakby doczepiany palec. Nie wiem jak to opisać…
 - Widziałem już gdzieś takie coś – zamyślił się krętogłów.
 - Gdzie? – zaciekawiły się ptaki.
 - A gdzie jest walizka łozówki?
 - Leży pod moim łóżkiem, w naszym pokoju. Chyba… - powiedział niepewnie Bociek, a Jynx szybko wyszedł z pokoju.
Przyjaciele czekali na niego niecierpliwie.
 - Ha, czego ona nie ma w tej torebce! – krzyknął wróbelek, żeby trochę rozładować napiętą atmosferę. 
 - Zaraz… Wydaje mi się, że też już takie coś zauważyłem… - przypomniał sobie Filip i ugryzł się w język.
Bociek i Stefek wpatrywali się w niego pytającym wzrokiem.
 - Ach, nieważne.
 - Jak to nieważne? Teraz ważne jest wszystko. Nawet najmniejszy szczegół. Nie możemy niczego przegapić – zachęcił go Stefek.
 - No… widziałem to urządzenie we śnie. Ta informacja raczej niewiele nam da. Poza tym jestem chory, tak? Mam już pewnie jakieś zaburzenia psychiczne czy coś… Wariactwo! Te koszmary nawiedzają mnie każdej nocy!

Konwersację przerwał Jynx, który zdyszany wpadł do pokoju z torbą.
 - O, ty się dzisiaj nalatasz… - odparł z uśmiechem Stefek, ale krętogłów nie zwrócił na niego uwagi. Natychmiast wysypał zawartość bagażu na stary dywan. Ptaki z przejęciem zajęły się przeszukiwaniem stosu najróżniejszych przedmiotów.
 - Ale dziwne rzeczy tu są! Że też jeszcze nie przejrzeliśmy tego dokładnie!
 - Nie mieliśmy czasu – uciął zajęty Jynx.
Bociek podniósł mały przedmiot, który pasował do opisu Filipa. Obejrzał go dokładnie i założył powoli na nogę. Był o wiele za duży.
 - Do czego to służy? I jak to się tu znalazło? Łozówka na pewno tego nie używała, przecież to nie jej rozmiar. – spytał.
 - Więc musiało należeć do kogoś innego. Do kogoś o ogromnych stopach.
Wszyscy pobledli. Jynx z kamienną twarzą podniósł dziwne coś i przyjrzał się.
 - Tu jest wygrawerowane takie bardzo maleńkie oko. Co może oznaczać?

Do pomieszczenia zajrzał lekarz. Popatrzył na ogromną stertę najróżniejszych przedmiotów i wytrzeszczył oczy. Później jego wzrok padł na przyrząd w łapkach Stefana.
 - Co to jest i do czego służy? – spytał Filip.
Poczciwy kruk Alojzy uniósł skrzydło, jakby chciał powiedzieć „poczekajcie”, wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił z generałem. Zaćwil, tym razem bez mysikrólika, zdjął z nogi tajemniczą rzecz i porównał z tą znalezioną z walizce. Obejrzał obie pod słońce, sprawdził wytrzymałość. Tamta była większa, zrobiona z mocniejszego materiału i masywniejsza.
 - Tam jest takie malutkie oko – powiedział nieśmiało wróbelek. – O, tutaj.
 - Niemożliwe. Skąd to macie?
 - To własność łozówki Celiny…
 - Celiny… No tak! Oczywiście! Ale skąd wy… E, macie świadomość, do kogo wcześniej należało to żelastwo?
Niby wszyscy już podejrzewali na początku, ale dopiero teraz, kiedy ktoś powiedział to na głos, wyczuli powagę sytuacji.
 - Skąd ona to ma?… - padło pytanie, które, jak się później okazało, nie doczekało się odpowiedzi.
 - Oko to symbol, którego Uchacz zaczął używać od śmierci króla  - wyjaśnił pośpiesznie dzięcioł. - Od tego czasu zakładał również opaskę na swoje ślepie. To musi mieć jakiś związek, tylko nikt nie wie jaki. Teraz nasz wróg już przestał stosować ten znak, więc możemy wywnioskować, że rzecz została wyprodukowana dawno.
 - A skąd zna pan łozówkę?
 - A wy skąd ją znacie? Ona, em, urodziła się w tym zamku… Czy coś jej się stało? Żyje?
 - Opowiadałem panu wcześniej. Została porwana – odpowiedział Filip.
 - Rzeczywiście… Nie myślałem, że chodziło o TĘ łozówkę! - wykrzyknął. - Na świecie jest przecież mnóstwo takich ptaków… Cóż za zbieg okoliczności… Musimy natychmiast ją ratować! Jejku, jejku, dlaczego ja o niczym nie wiedziałem? Muszę sobie z nią porządnie porozmawiać. Gdzie ona się podziewała przez wszystkie lata! Jutro rano zbieramy się. Bez dyskusji – mówił szybko, chaotycznie i z przejęciem.
 - Pan puszczyk jest chory… - wtrącił doktor.
 - Zaopiekujemy się nim. Czujesz się coraz lepiej, prawda, kolego?
 - Tak… jakby…

czwartek, 6 lutego 2014

Odcinek 12, sezon 1

Po dłuuuugiej przerwie- powrót. Odcinek 12 autorstwa Gabrieli. :)


Przez głowę przelatywały mu różne obrazy. Bohaterowie historii zasłyszanych w dzieciństwie, przyjaciele, rodzina, królowa Felicja. Ale przede wszystkim Uchacz.
Później widział już tylko potężną, czarną sylwetkę, która zawisła nad jego głową. Owiewała go mroźnym oddechem, przyglądała się świecącymi oczami... Filip nie mógł się poruszyć, czuł tylko coraz większy ból głowy. Nagle czarna postać odezwała się ciepłym, nieco ochrypłym głosem:
- Jak pan się czuje, panie Filip?
Puszczyk zerwał się gwałtownie z łóżka i nagle poczuł, jak opuszczają go siły. Gdyby nie czarny ptak, który w ostatniej chwili go podtrzymał, zapewne runąłby na ziemię. Znów trafił do łóżka. Był tak wyczerpany, że zdołał tylko przewrócić się na drugi bok i zasnąć kamiennym snem na nowo.
Tym razem jednak był spokojny. Żadnych Uchaczy ani tym podobnych rzeczy. Po pewnym czasie wróciła mu świadomość. Przez chwilę obraz przed jego oczami zasnuty był mgłą, ale kilka razy zamrugał i wszystko minęło. Czuł się znacznie lepiej. Podniósł głowę i rozejrzał się wokoło. Nie poznawał tego miejsca. Był to niewielki pokoik o drewnianym wnętrzu. Nieduże okienko wpuszczało małą ilość światła. Na ścianie znajdował się obraz jakiegoś przesadnie grubego dzięcioła, poroże jelenia oraz zloty świecznik. W kącie stała niewielka szafeczka, a naprzeciw niej przyczepiony do ściany był drewniany drążek, na którym przycupnął jego lekarz- kruk Alojzy. Widocznie był zmęczony i również się zdrzemnął. Filip przyjrzał się teraz budowie łóżka, na którym spał. Było niezbyt solidne, małe, drewniane, z widocznymi jeszcze śladami bobrzych zębów. Ułożono na nim biały, mocno spłaszczony worek wypchany sianem. Pościel również miała kolor biały, ale pod poszewką krył się łabędzi puch. Wejście do pokoiku przesłaniała bordowo biała zasłona z ciężkiego materiału.
Filip zastanawiał się, skąd i dlaczego w ogóle się tutaj wziął. Nie pamiętał, kiedy się tutaj znalazł. na jego szczęście kruk- lekarz otworzył oczy i szeroko ziewnął.
- O, widzę, że lepiej się pan czuje, panie Filip. Rano miał pan bardzo wysoką gorączkę, postanowiłem przenieść pana tutaj, żeby miał pan spokój. Ta wizyta u królowej była dla pana zbyt dużym wysiłkiem, teraz trzeba na siebie uważać- rzekł kruk.
- Miałem okropne sny, koszmary. Teraz czuję się trochę lepiej, ale wciąż jestem osłabiony- odpowiedział Filip.
- Koszmary to normalna rzecz przy takiej gorączce! Zresztą miał pan ostatnio tyle wrażeń...- uśmiechnął się Alojzy.
- Przez całe moje dotychczasowe życie nie działo się więcej niż teraz...- westchnął Filip.- Gdzie jestem?
- W innej części pałacu. W głównej jest dużo szumu i  zamieszania, pewnie by panu przeszkadzało. Tu jest cicho i spokojniej.
- Nie wygląda zbyt okazale...
- A czego pan oczekuje, przecież to nie główna posiadłość królowej Felicji! Ta jest dobrze ukryta, mało kto o niej wie! Przez to nie jest też zbyt bogato urządzona. Wspaniałości, klejnoty i inne cuda znajdują się tylko w głównej części pałacu, którą pan widział. Reszta jest urządzona dosyć skromnie...- tłumaczył Alojzy, ale nie dokończył. gdyż do pokoju wbiegł zdyszany Jynx. Wyglądał na zadowolonego.
- Cześć Filip, co tam? Widzę, że lepiej się czujesz. To dobrze. Idziesz z nami pozwiedzać zagajnik i ogólnie okolicę zamku?
- Wiesz co, chętnie bym poszedł, ale wolę trochę odpocząć. Miałem ciężką noc- westchnął puszczyk.
- Szkoda...- mruknął Jynx, ale za chwilę odzyskał dobry humor.- Dobra, to ja lecę! Wracaj do zdrowia, Filip!- krzyknął tylko i już go nie było.
- Energiczny dość ten pana przyjaciel- powiedział Alojzy.
- No, nie ma wątpliwości- uśmiechnął się Filip.- Ale po korytarzu to bym się przespacerował.
Doktor pomógł Filipowi wstać i podtrzymując go, wyprowadził na korytarz. Tam również panował półmrok, przez okno wchodziły do środka gałęzie drzew iglastych, wszędzie rozchodził się zapach żywicy. Ściany i podłoga, podobnie jak w pokoju, były wykonane z drewna. Wisiało tu kilka obrazów oraz stare ozdoby. Wzdłuż ściany leżał długi, kolorowy dywan, zapewne z innego kraju. Gdyby przyjrzeć się dokładniej, zauważyć by można na nim ciemne plamy, kilka dziur, ślady po kapiącym wosku, przetarcia. Swoją obecność zaznaczyły na nim również mole. Na pewno miał swoje lata.
Filip skoncentrował swoją uwagę na jednym z obrazów przedstawiającym atak jastrzębia na grzywacza. Zachwycające było w nim ukazanie ogromnych emocji obu stron.
- Witam pana, panie Alojzy! Oraz pańskiego szanownego pacjenta! - usłyszał nagle Filip.
Obrócił się i spostrzegł dobrze zbudowanego dzięcioła zielonego w średnim wieku. Miał spore ubytki w upierzeniu oraz kilka widocznych zadrapań i plastrów. Na jego piersi przyczepiony był zielony order z obrysowanym sercem. Na nogach miał jakieś dziwne haczyki, które Filip widział pierwszy raz. Wyglądały jak doczepiany piąty palec, który można podnosić pod dowolnym kątem do podłoża. Filip postanowił, że przy najbliższej okazji dowie się, do czego służy to niezwykłe urządzenie. Obok dzięcioła kręcił się maleńki mysikrólik, który ciągnął za sobą wojskową czapkę, na pewno nienależącą do niego. W pewnym oddaleniu stała też znajoma sierpówka, która zmieszana odleciała w stronę jakiegoś wyjścia.
Kruk postanowił przedstawić dzięcioła Filipowi:
- To generał Zaćwilichowski, dowodzi leśną strażą w służbie królowej Felicji. A to pan Filip, nasz gość i pacjent. Jest naszym sprzymierzeńcem i wrogiem Uchacza.
- To zaszczyt pana poznać, słyszałem o pańskich wyczynach- skłonił się generał.
- Mnie również miło poznać- odrzekł Filip.
- Co prawda słyszałem już trochę o pańskich przygodach, ale wolałbym usłyszeć je z od pana...- zaczął Zaćwilichowski.
- Oczywiście, mogę je panu powtórzyć, jeśli tylko pan zechce usłyszeć- zaśmiał się Filip.
- Może dalszą rozmowę przeprowadzicie w pokoju?- zaproponował lekarz.- Filip jest bardzo osłabiony- wyjaśnił.
Filip, który wciąż nie czuł się najlepiej, uznał to za bardzo dobry pomysł i udali się do jego sypialni. Puszczyk znów trafił do łóżka, dzięcioł przysiadł na drążku, a nieodstępujący go ani na krok mysikrólik, zmęczony, usadowił się obok.
- Zaćwil, zajmij się Filipem. Jakby coś, to daj mi znać. Panie puszczyk, może coś do jedzenia lub picia?- zaproponował kruk. Humor wyraźnie mu sprzyjał.
- Mogę w sumie się czegoś napić- odpowiedział Filip.
Później, po wypiciu miseczki wody, opowiedział po raz kolejny wszystko, co wydarzyło się od czasu porwania myszołowa. Kiedy skończył, na długą chwilę zapadło milczenie.
W końcu generał Zaćwilichowski odezwał się. Mówił powoli i starannie ważył słowa.
- Myślę, że na kilka pytań pomogę znaleźć panu odpowiedź... Może nie powinienem zdradzać wszystkich szczegółów, ale postaram się wyjaśnić bardzo ogólnie, o co chodzi. Otóż Uchacz nie miał łatwego życia. Wyrósł na kogo wyrósł... Będąc jeszcze w młodym wieku popadł w straszny konflikt z ojcem królowej, ówczesnym władcą tego lasu. Mniejsza z tym, o co poszło. Po pewnym czasie król zginął w tragicznych oraz tajemniczych okolicznościach. Od tego czasu Uchacz nosi przepaskę na oku. Wszyscy wiemy, że to on. Jednak nikt nie ma dowodu, aby go za to oskarżyć. Również w ten dzień Felicja została nową władczynią. Uchacz natomiast zajął się prowadzeniem firmy kosmetycznej. Miał pewne układy ze starym Myszołowem, ale coś się między nimi zerwało i wyszło, co wyszło. Zostałem wysłany, aby zbadać tę sprawę jeszcze tego samego dnia, ale popełniłem błąd i jeden ze wspólników Uchacza mnie złapał. Więzili mnie przez kilka dni, ale udało mi się uciec. To przeze mnie pańscy towarzysze nie dostali się do królowej w zaplanowanym czasie... Felicja wysłała teraz kilka ptaków na zwiady, mam nadzieję, że nic im nie będzie... A ja muszę się tu chować. Póki Uchacz nie wie o tej posiadłości, jest dobrze. Ale jak będzie w przyszłości? Teraz nikomu do końca nie można zaufać. Gdzie tam teraz, nigdy nie można było...

wtorek, 23 lipca 2013

Odcinek 11., Sezon 1


Odcinek 11 autorstwa Ingi :)
Niedługo potem usłyszeli donośny gong rozchodzący się echami po komnatach. Bociek drgnął i napuszył się niespodzianie, a przyjaciele spojrzeli po sobie niepewnie.
- Najwyższy czas! – zaświergotała do nich ożywiona sosnówka – Chodźcie! Królowa nie będzie długo czekać – rzekła i sprowadziła ich schodami na dół ku potężnym, pokrytym masą perłową drzwiom, które strzegły cztery dzięcioły.
- O matko,  jezu chryste – jęknął z podziwem Stefek, który patrzył z lekkim obłędem na wejście do Sali Tronowej. W końcu jednak otrząsnął się – Wypasiony zamek, co?
- Och, zaraz będziecie mieli co podziwiać – zachichotała rozbawiona sosnówka – To jeszcze nic.
Nagle drzwi zaczęły się powoli otwierać przy dźwiękach trąbek i fanfar. Dopiero teraz zobaczyli całe ich piękno – były to bowiem ogromne, masywne drzwi z mahoniu, pokryte perłą, o okuciach ze srebra i złota. W dodatku całe były rzeźbione w postaci wszystkich możliwych dzięciolich królów; począwszy od Eryka Puszystego, poprzez Brunhildę Wspaniałą, na Zegfrydzie Łagodnej skończywszy.
- Ojojć! – szeptali co chwila przyjaciele. W końcu jednak drzwi otwarły się szeroko i oboje zobaczyli ogromną salę urządzoną ze wprost nieprawdopodobnym przepychem. Było to długie i szerokie pomieszczenie rzeźbiona w białym marmurze i kości słoniowej, ze stropu jego zaś zwieszały się piękne żyrandole, na których jasno płonęły świece. Po obu stronach Sali patrzyły na siebie z naprzeciwka posągi dzięciolich królów. Widząc to Jynx wyprostował się i podniósł dumnie głowę – w końcu on także był dzięciołem. Przez salę biegł długi jaśniejący złotem i kamieniami szlachetnymi dywan. W oddali zaś zobaczyli tron w kształcie otwierającego się pąka róży.
- O raju – westchnął Stefan i przyjaciele musieli go złapać, aby nie padł jak długi na ziemię. Wszyscy zresztą byli zafascynowani bogastwem Zamku. Wkrótce doszli pod sam tron i wtedy dopiero zobaczyli królową. Jak mogli jej wcześniej nie dostrzec? Była to wysoka i zgrabna dzięciolica, o czarnym i lśniącym upierzeniu. Na głowie miała subtelną czerwoną plamkę, a oczy jej lśniły satysfakcją i ożywieniem. Odziana była w zwiewne, jedwabne szaty i srebrzysty diadem.  Przyjaciele zamarli w zaskoczeniu. Jynx zaś wpatrywał się w nią z mieszaniną zachwytu i niedowierzenia na dziobie.
- Witajcie, moi mili – zaczęła królowa Felicja. Miała zaskakująco miękki i przyjemny głos. Jynx westchnął i był bliski omdlenia. Jedyną osobą, która nie dała się całkowicie uwieść pięknie i bogactwu Sali był Filip, który patrzył z szacunkiem na Felicję. Skłonił się jej, a za nim również i jego towarzysze.
- Witaj, pani – Filip uśmiechnął się przyjaźnie, ale i z uniżeniem – Czy zechcesz udzielić nam pomocy w potrzebie?
- Na początku opowiedzcie mi swoją historię – poprosiła Królowa. Tak więc opowiedzieli jej całe swe dzieje począwszy od porwania starego Myszołowa. Kiedy skończyli królowa zmarszczyła się.
- Sądzę, że na początku powinniście nieco odpocząć…
- Odpoczywaliśmy! – przerwał jej Stefan, ale umilkł, gdy przyboczna straż królowej zmierzyła go piorunującym spojrzeniem. Sama Felicja zaśmiała się tylko perliście i zeszła z podwyższenia krocząc ku nim z czarującym uśmiechem na dziobie.
- Powinniście wypocząć – rzekła nieugięcie – Heroizm nie wyparuje w tym czasie z waszych serc.
- Królowo – bociek skłonił się – Nasi przyjaciele są w potrzasku! Każda chwila jest cenna! Musimy cih uratować!
- Dlatego też wysłałam swoich najznakomitszych szpiegów i mówców, aby wybadali sprawę, a w razie czego negocjowali – łagodziła królowa – Sami nic nie zrobicie, a musimy obyć się bez strat. A teraz się prześpijcie, a jeśli chcecie moja urocza pokojówka – tu wskazała na sosnówkę, która się zarumieniła – was oprowadzi po ogrodach.
- Audiencja skończona – zasygnalizował dzięcioł syryjski, który stał za przyjaciółmi i dał im znak do odwrotu. Niedługo potem Bociek, Filip, Stefek, Jynx i sosnówka znaleźli się w pokoju gościnnym. Dopiero tu zaczęli się przekrzykiwać wychwalając przepych Sali Tronowej:
- A widzieliście ten tron? Był z kości słoniowej inkrustowany złotem i perłami!
- Tron to nic, kiedy się spojrzy na sufit, żyrandole i posągi!
- E, tam! Najpiękniejsza była królowa!
- Doprawdy? Czyżby się Jynxsiu zakochał?
- Dobre żarty!
W końcu Filip przerwał przyjaciołom:
- Ciszej! Nie da się myśleć w tym hałasie! – żachnął się.
- Hmm, no tak, to może lekka przesada – uśmiechnął się blado Bociek.
- Sosnówko, może pokażesz nam ogrody? – zaproponował Stefek, któremu bardzo spodobała się ta milcząca i nieśmiała ptaszyna.
- Oczywiście – uśmiechnęła się tylko sikora i poprowadziła ich ku altanom, które stały na zewnątrz. Wokół kwiaty wielu gatunków i kolorów falowały zgodnie i przyjaciele westchnęli zgodnie.
- Pięknie tu – szepnął Bociek i wszyscy umilkli chłonąc ciszę. Czasem tylko usłyszeli szemranie potoku, który przepływał obok kaskadami i przyciszone głosy służby. Filip usiadł na huśtawce i wkrótce zmorzył go sen. Tym razem jednak nie zobaczył Uchacza… Tylko jego cień snujący się po ścianach tajemniczych skałek. „O co tu, u diabła chodzi?” – mruknął puszczyk do siebie. Wkrótce zobaczył, że cień puchacza zgina się i kurczy tak jakby Uchacz upadł. Usłyszał tylko ohydny śmiech, który mroził krew w żyłach. Filip zaczął szybciej oddychać, zobaczył bowiem, że z mroku wynurza się potężny ptak, którego gatunku nie znał. Oczy jego lśniły złowieszczo z nieukrywaną nienawiścią.Ptak pochylił głowę i szepnął do Filipa:
-I co, mały puszczyku? Myślisz, że przeszkodzisz mi w planach? –  jego śmiech przerodził się w przeraźliwe charczenie – Nie uratujesz swoich przyjaciół, ale sam… Może… może mi się jeszcze przydasz. Żegnaj! – krzyknął i Filip stoczył się w ciemność.

sobota, 20 lipca 2013

Nominacja naszego bloga

Nasz blog został nominowany do "Liebster Awards" przezTigęLioness, znaną z Juniora jako Kawka13 (adres jej bloga to http://www.opowiesci-z-dnia-zwyczajnego.blogspot.com/).

Cieszymy się oczywiście przeogromnie! :)
Mieliśmy za zadanie odpowiedzieć na kilka pytań. Oto nasze wypowiedzi:



1. Obawiasz się duchów? Wierzysz w ogóle, że one istnieją, lub też że dusze po śmierci istnieją i mogą nawiedzać żyjących? 




Karolina: Na razie żadnego nie spotkałam ;), więc nie mam powodu, aby się ich obawiać. Mam nadzieję, że życie po śmierci istnieje, i nie widzę powodu, dla którego od czasu do czasu taka dusza nie mogła się pojawić na ziemi – jak w filmie „Uwierz w ducha” ;)




Gabrysia: Takich tajemniczych straszydeł na zamku czy takich z horrorów to nie. Po prostu w nie nie wierzę. Chociaż, po obejrzeniu Klątwy, bałam się iść w nocy do łazienki :) A dusze po śmierci... Jeśli za życia zapomniały o czymś, to chyba mogą nam dawać jakieś drobne znaki, choćby we śnie. :)

Emilka: Tylko jak wcześniej obejrzałam jakiś straszny horror. Muszę mieć trochę czasu, zanim całkowicie do mnie dotrze, że to zmyślone. ;) Ostatnio właśnie przestałam się bać, nawet w nocy jak nie mogłam zasnąć swobodnie chodziłam po pokoju, siadałam na oknie (bez zapalonego światła! sama jestem zaskoczona). Ale potem obejrzałam „Mamę”, a późnej jeszcze „Sinister”. To był błąd. ;)

Inga: Może dawniej. Teraz bardziej obawiam się rzeczywistości niż nierealnych mar z cmentarzy.

2. Jaką książkę ostatnio przeczytałaś? Podobała Ci się? 




Karolina: ”Felix, Net i Nika oraz Pułapka Nieśmiertelności” – jak dla mnie książka genialna w 
każdym calu, i polecam absolutnie każdemu – zwłaszcza w wieku gimnazjalnym. Czarny humor Neta i genialne wynalazki Felixa to duży plus, akcja niebanalna, a przy tym umieszczona w realiach warszawskiego gimnazjum, więc każdy może we własnym zakresie „przenieść się” do książki ;)




Gabrysia: To chyba był "Przewodnik prawdziwych tropicieli- lato" Adama Wajraka. Bardzo fajnie napisane, oraz zilustrowane. przezabawne rysunki. :) Jestem fanką całej serii. Polecam wszystkim, choć może raczej jako przyjemną lekturę na dobranoc lub do poczytania młodszemu rodzeństwu. :) 
Możemy się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy! No, i oczywiście bardzo mi się podobało. :P


Emilka: Ostatnio przeczytałam „Herbatę z jaśminem” Agnieszki Gil. Świetna książka, skończyłam ją chyba po 2 dniach. Jeszcze bardziej wciągająca jest „Rupieciarnia na końcu świata” (Agaty Mańczyk) i „Telefony to przyjaciela” (Anna Łacina), obie z tej samej serii. Oprócz młodzieżówek lubię też fantastyczne („Igrzyska Śmierci” Suzanne Collins – cała trylogia) i kryminały (ostatnio wciągnęłam się w serię Camilli Läckberg, zaczęłam od „Kaznodziei”, teraz czatuję na „Syrenkę” w bibliotece).  Także jak widzicie jestem molem książkowym, a aktualnie kończę „Forresta Gumpa” (Winston Groom), a w kolejce już czeka „Agrafka” (Izabela Sowa)

Inga: Jeśli chodzi o nowe książki, które przeczytałam ostatnimi czasy jest ich niewiele. Niedokończony kiedyś "Syn Neptuna" - oczywiście świetna książka jak wszystkie z tej serii, "Przeminęło z wiatrem" po raz setny i urywki "Pielgrzyma nad Tinker Creek". Zadowalające.


3. Co wolisz - wakacje, czy ferie zimowe? 

Karolina: Wakacje są dłuższe, poza tym jest ciepło ;)

Gabrysia: Wakacje są dłuższe... Ale lubię i to, i to. Byleby było wolne!

Emilka: Wakacje! Są przede wszystkim dłuższe, no i jest ciepło. Tylko jeden problem – komary… U nas jest ich strasznie dużo! A na ferie tych wszystkich świństw brak.

Inga: Wakacje, rzecz jasna! Cóż by innego mogło bardziej cieszyć szóstoklasistkę? (I to szaloną?).
4. Jakie filmy lub seriale lubisz oglądać? 

Karolina: Seriali oglądam raczej niewiele – czasami „Doktor Hause” czy „Komisarz Alex”. Filmy lubię, ale dobre ;) Jestem stuprocentową fanka komedii Juliusza Machulskiego – szczególnie „Kilera”. Poza tym filmy fantasy, jak nieśmiertelny „Władca Pierścieni”. Do tego dwa filmy-perełki, jak dla mnie arcydzieła, czyli dramat „Skazani na Shawshank” i komediodramat „Forrest Gump”. Czemu? Hm… Chyba sam pomysł na film jest świetny, niebanalny, a na dodatek świetnie zrealizowany.

Gabrysia: Cóż. Horrory, których potem się boję. Np. "Egzorcyzmy Emily Rose." Lub po prostu jakieś zwykłe, obyczajowe. Mogę obejrzeć każdy film, byleby był dobry. A seriali z reguły nie oglądam. Obejrzałam z mamą chyba "Annę German", "Ranczo", kiedyś tam oglądałam "Kryminalne zagadki Miami, "Doktora Hous'a". A najgorsze są chyba polskie komedie romantyczne. :/

Emilka: Seriali za bardzo nie oglądam, tylko czasami jak mam zły humor to obejrzę sobie „Pamiętniki z wakacji” i już uśmiech na twarzy (ach ta cudowna gra aktorów i ten powalający scenariusz). Z filmów lubię najbardziej „Forresta Gumpa”, „Hobbita”, „Igrzyska Śmierci” (już w tym roku kolejna część, „W pierścieniu ognia”!) i „Harrego Pottera”. Ogólnie mam trochę zaległości w filmach, do kina chodzę rzadko, a telewizor zwykle okupuje tata albo brat. ;)

Inga: Seriali nie oglądam, broń Boże! Wstyd się przyznać, że nowoczesny telewizor leży w pudełku i coraz bardziej zarasta kurzem. A jeśli chodzi o filmy wielbię "Piratów z Karaibów", "Władcę Pierścieni", "Harry'ego Pottera", "Hobbita", "Love Story" i istne mrowie innych filmów.
5. Jakie jest Twoje ulubione zwierzę? 

Karolina: Ogólnie czy konkretny gatunek? Z pewnością uwielbiam ptaki, sowy, a z nielatających – psy, szczególnie pasterskie.

Gabrysia: Chyba muszę powiedzieć kot. Lubię wszystkie zwierzęta, ale od mojej "świętej trójcy", czyli Surykatki, Kota i Kici nie ma lepszego zwierzaka. Chociaż jakbym miała psa, to pies byłby moim ulubionym zwierzakiem. Myślę, że każdy po prostu najbardziej lubi swojego pupila.

Emilka: Oczywiście ptaki! Trudno mi wybrać jakiś konkretny gatunek, wszystkie lubię.

Inga: Ojć, wszystkie począwszy od wielobarwnych motyli, poprzez wszelkie ptactwo, na koniach i wilkach skończywszy. Nie lubię jedynie kleszczy i komarów. A jeśli chodzi o zwierzę, które jest moim ulubieńcem... to sądzę, że to lamparty, koty z cichych włoskich zaułków i samotniki wszystkich gatunków i rodzajów.
6. Jakie są Twoje główne zainteresowania? 

Karolina: Ornitologia – to na pewno ;) Uwielbiam towarzyszący każdej obserwacji dreszczyk emocji ;) Poza tym lubię historię, trochę botanikę i psychologię, a w wolnych chwilach fotografuję i piszę.

Gabrysia: Oczywiście ornitologia, ochrona środowiska, fotografia i plastyka.

Emilka: No ptaki przede wszystkim, tak jak wszyscy tutaj :) Poza tym uwielbiam rysować, malować i fotografować. No i jeszcze czytać.

Inga: Oczywiście ornitologia, jazda konna i fotografia przyrodnicza! Prócz tego pasjonuję się też dobrymi filmami, nie gardzę muzyką, i kocham czytać (pisać zresztą też) książki.

7. Jak długo prowadzisz bloga, jak długo Ci zajęło odważenie się na jego założenie? Jak myślisz - było warto?

Karolina: To już prawie 5 miesięcy… ;) Pomysł, żeby założyć osobnego bloga, towarzyszył nam w sumie od początku. Na pewno warto, bo każdy odcinek można łatwo znaleźć, wszystko jest uporządkowane, a i frekwencja nie najgorsza ;)

Gabrysia: Od jak dawna prowadzimy bloga? Zdaje się, że od pół roku. Po prostu Karolina spytała się mnie, czy chcę dołączyć, a ja po chwili się zdecydowałam, i na pewno było warto. Daje to dużo zabawy, a także przynosi korzyści. np. Rozwija się talent literacki. :) Poza tym mam również bloga na Otop juniorze. Prowadzę go już od ponad roku. Zapisuję tam moje obserwacje ptaków oraz pytania ich dotyczące. Ani przez chwilę nie żałowałam, a zdecydowałam się chyba wraz ze znalezieniem tej strony. :)

Emilka: Jak już powiedziała Karolina i Gabrysia – około pół roku. Ja go nie zakładałam, ja się tylko dołączyłam. Najpierw pisałyśmy na Juniorze, a potem przeniosłyśmy się na bloggera. Tutaj jest wszystko „w kupie”. Już wcześniej chciałam pisać jakąś opowieść o ptakach, miałam zamiar przyłączyć się do „Przygód Kawczych”, ale trochę za późno doszłam na Juniora i nie mogłam się połapać w tych odcinkach. Czy było warto? No pewnie! Uwielbiam pisać :)

Inga: Oj, tak. Teraz kiedy o tym myślę sądzę, że warto było założyć blogi "Smak Natury" i "Z dziennika szalonej piątoklasistki" (nota bene już szóstoklasistki), ale teraz nie chcę już innych blogów. To zbyt duży obowiązek, nawet jeśli ma się czas.
8. Co sądzisz o Internecie? Największy śmietnik i zagrożenie, czy przydatne źródło wiedzy? 

 Karolina: Coś po środku. Na pewno sporo rzeczy jest pożytecznych, ale fakt, że Internet to teraz prawie jedyny sposób kontaktu jest trochę smutny – ja na przykład chętnie wróciłabym do pisania listów, mimo, iż długo się czeka (o właśnie, ludzie są jakby bardziej niecierpliwi).

Gabrysia: Jest bardzo przydatny, można znaleźć w nim wiele informacji, odszukać czy porozmawiać ze znajomymi. Nie należy jednak przesadzać i zachować umiar. Wiedzę lepiej sprawdzać ze sprawdzonych internetowych źródeł, a znajomości z anonimem też lepiej nie zawierać. :)

Emilka:Internet? Super sprawa! Można się szybko skontaktować ze znajomymi i dowiadywać różnych ciekawych rzeczy

Inga: Przydaje się co prawda, ale i tak nie rozumiem "fejsomanii"...

9. Wolisz kupować płyty muzyczne, czy ściągać muzykę, ew. kupować gotowe pliki muzyczne przez np. iTunes?

Karolina: Zwykle ściągam muzykę, ale jeśli jakiś wykonawca wyjątkowo mi się spodoba – to wtedy kupuję płytę. Można powiedzieć, że wykonawca powinien czuć się wyróżniony, jeśli mam jego płytę na półce ;)

Gabrysia: Jeśli jestem fanką jakiegoś wykonawcy lub zespołu, kupuję płytę. Jeśli jednak spodoba mi się jeden czy dwa utwory, ściągam piosenkę np. na telefon.

Emilka: Jeżeli jakas piosenka mi się podoba: proste, słucham sobie ją na YouTube. Mam kilka playlist z ulubioną muzyką. Posiadam tylko jedną płytę, bo rzadko słucham z płyt, jeżeli już to z Internetu albo włączam radio. A mój telefon to cegła (tylko troszkę nowsza) i dużo piosenek się na nim nie mieści.

Inga: Wolę ściągać muzykę, jeśli o to chodzi, choć najczęściej ktoś mnie w tym wyręcza ;)

10. Teatr czy kino? 

Karolina: Do teatru chodzę wyjątkowo rzadko, ale atmosfera w tym miejscu jest fantastyczna, i mogłabym tam spędzać sporo czasu. Więc chyba jednak teatr, bo film zawsze można obejrzeć w domu, a nie traci się tak dużo, jak przy sfilmowanym spektaklu. 

Gabrysia: Lubię i to, i to. Zależy od tego, na co mam ochotę. :)

Emilka: Ja wolę kino, jakoś do teatru mnie nie ciągnie. Po prostu czasami kompletnie nic nie rozumiem ze spektaklu, bo jest zbyt „artystyczny”. Później wszyscy dookoła zachwalają i kiwają głowami, a ja stoję na środku i czuję się jak idiota. Równie dobrze ten aktor mógłby założyć sobie worek foliowy na głowę, śpiewać hymn Czeczenii i tarzać we wiórkach kokosowych.

Inga: I teatr i kino. Ale kino lepsze ;)
11. Czy chciało Ci się odpowiadać na te wszystkie pytania? J 

Karolina: Czemu nie? Fajna okazja do zastanowienia się nad niektórymi rzeczami ;)

Gabrysia: No chyba tak. :) Lubię odpowiadać na pytania, chociaż i tak mam ich za dużo na asku. :)
 
Emilka: No pewnie, zawsze jakieś zajęcie na wakacyjną nudę :)


Inga: A miałam duży wybór? ;)



niedziela, 14 lipca 2013

Odcinek 10., sezon I

Odcinek 10 autorstwa Emilki (kormoran_13)

***

Został sam. Leżał bezwładnie na trawie. Poczuł kropelkę rosy spływającą mu po dziobku. Dopiero teraz przypomniał sobie, jak bardzo jest spragniony. Wstał i rozejrzał się. Zauważył, że jest już całkiem zdrowy. Ucieszył się.
Z tyłu stało znajome rozłożyste drzewo, przy którym została porwana Celina. Przed nim rozciągała się łąka. Wszystko widział jak we mgle. "Pewnie porannej" pomyślał. Nagle ujrzał zarys jakiejś postaci. Ciemny ptak zbliżał się coraz bardziej. W końcu rozpoznał tajemniczego przybysza. Jego małe ciałko przeszedł zimny dreszcz. Stał oko w oko z Uchaczem. Próbował uciec, ale jakaś siła trzymała go w jednym miejscu. Po chwili spadł w ciemną otchłań.

***

 - Filip, wstałeś już? Spałeś jak suseł! - puszczyk ujrzał nad sobą roześmiany dziób Stefka.
Uff, a więc to był tylko zły sen.
Podniósł się i leniwie przetarł oczy.
Przez chwilę nie mógł z siebie głosu wydobyć.
Pokój był ogromny. Cały w bielach, granatach i błękitach. Marmurowe kolumny podtrzymywały wysokie sklepienie, które pokrywały liczne malowidła. Na jednej ze ścian znajdowało się ogromne okno z widokiem na królewski ogród. Podłogę pokrywał błękitny i wyjątkowo miękki dywan. Pośrodku stała mała fontanna otoczona gładkimi ozdobnymi kamieniami. Znajdowało się tam również kilka białych szafek o niezliczonej ilości szuflad i schowków, toaletka z lustrem, dwa miękkie fotele, szklany stolik oraz cztery ozdobne łóżka pokryte czyściutką, śnieżnobiałą pościelą. 
 - Łał... - wykrztusił po chwili.
 - Ja też miałam takie wielkie oczy, gdy zobaczyłam to po raz pierwszy. Imponujące, prawda? Każdy pokój gościnny jest urządzony w podobnym stylu - odparła sosnówka krzątająca się po mieszkaniu - Ale to jeszcze nic. Poczekajcie, aż zobaczycie komnatę królowej!
Podeszła do Filipa i zmieniła mu opatrunek.
 - Stefek tak się zachwycił, że po otworzeniu nogi się pod nim ugięły i przewrócił się - powiedział Jynx.
 - I nabiłem sobie tego guza! - dodał z pretensją w głosie wróbelek pokazując niewielki plaster na głowie. 
Glauca siedzącą dotąd cicho w jednym kącie i obserwująca całą sytuację, zachichotała.
Z łazienki przyłączonej do pokoju właśnie wyszedł Bociek. W eleganckiej marynarce i krawaciku w paski. 
 - Coś ty taki wystrojony? - spytał zaciekawiony puszczyk.
Bocian powiesił na jednym z foteli biały jedwabny szlafrok i zwrócił się do Filipa:
 - Za chwilę idziemy na spotkanie z królową, nie słyszałeś? Haha, no tak, zasnąłeś. Ale z ciebie śpioch! Mieliśmy iść wcześniej, ale jakiś dzięcioł, który miał ważniejsze sprawy, nam się "wepchał", więc dali nam pokój, kazali poczekać jeszcze trochę, przebrać się, odświeżyć.
 - Ja się boję, jakie to mogą być sprawy... Pewnie coś z Uchaczem... ten ptak wyglądał na bardzo przestraszonego, cały był zziajany... - zastanawiał się krętogłów.
 - Lekarze też mieli cię wcześniej zabrać, ale z tym dzięciołem przyszło kilka sikorek w opłakanym stanie - odparła Glauca.
 - Co za marna organizacja! Mieliśmy być przyjęci o wiele wcześniej! - denerwował się Stefek.
Sosnówka stanęła w obronie królestwa:
 - Królowa Felicja nigdy tak nie robi. To musiał być naprawdę szczególny przypadek.

***

Leżał w tym samym miejscu, co ostatnio. Łąka, drzewo, kropelki rosy. Już wiedział, co za chwilę się wydarzy. O, jest. Ciemna postać znów idzie powoli w jego kierunku. "To tylko sen, nic złego nie może mi się stać", powtarzał w duchu. Odważnie spojrzał przybyszowi w oczy. Zobaczył, że coś do niego mówi, ale nic nie słyszał. Do jego uszu dotarł dopiero przeciągły jęk puchacza. Puszczyk poczuł w nim złość i tak jakby... żal i smutek? "Nie, nie. To do niego zupełnie niepodobne", przeszło mu przez myśl. Postać zaczęła się wolno oddalać, aż w końcu zniknęła we mgle. Zdezorientowany Filip stał w jednym miejscu zastanawiając się, o co w tym w ogóle chodzi. "Ten sen nie ma sensu!"

Pozdrawiamy,
Sowia Ekipa ;)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

odcinek 9, sezon I

Po dosyć długiej przerwie znów wracamy do pracy. Przed wami odcinek 9, autorstwa Gabrysi.



                        Jynx, Stefan i Bociek uważnie wnieśli Filipa do środka budowli. Ich oczom ukazała się przestronna sala z wysokim sklepieniem. Z lewej strony widoczne były wąskie korytarze prowadzące do mniejszych komnat, a z prawej, nie licząc okna w zdobionej ramie, było pusto. Na wprost również znajdowało się kilka mniejszych sal. Jedna z nich miała większe wejście osłonięte zwiewną, jedwabną zasłoną ozdobioną złotymi listkami.
                        - O rany...- powiedział zafascynowany Jynx.
                        - Nie wierzę w to co widzę!- niemalże wykrzyknął wróbel.
              Bociek nic nie powiedział, ale z równym zachwytem przypatrywał się wspaniałemu pałacowi. Z zewnątrz był imponujący, ale wewnątrz w ogóle okazał się niczym wyjęty ze snu. Przyjaciele, nie przyzwyczajeni do takich widoków nie mogli nasycić oczu. Jednak z tego osłupienia wyrwała ich nieznajoma, podstarzała, ale dość sympatyczna sóweczka.
                        - Witajcie! Napatrzyliście się już?- zaśmiała się.
                        - O tak, to jest takie... takie... takie piękne!- odezwał się wreszcie Bociek.
                        - Oj tam, można przywyknąć. Chodźcie za mną, zanim królowa was przyjmie, musicie chwilę poczekać. W końcu wy nie jedyni macie problem- mrugnęła sóweczka i skierowała się w stronę komnat znajdujących się po prawej stronie.
                        Weszli do pokoju, który nie był jakoś szczególnie bogato urządzony, za to dość przytulnie. Sóweczka podrapała się po głowie.
                        - Tu na razie poczekacie. Królowa chce się z wami zobaczyć. Za chwilę przyślę lekarzy, zabiorą chorego puszczyka do szpitala. A wy- jesteście głodni, spragnieni?...
                        - W sumie to ja bym coś zjadł...- rzekł niepewenie Stefek.
                        - Dobrze, więc posiłek też będzie- sóweczka wyszła, po chwili jednak wróciła, prowadząc za sobą dwa kruki. Ptaki zabrały Filipa. Przyjaciele martwili się o niego, ponieważ stracił przytomność. Ale mieli nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Wkrótce pojawiła się urocza sierpówka, która podała posiłek. Kiedy ptaki skończyły jeść, sóweczka powiedziała:
                        - Ja o nic nie pytam, i tak o wszystkim powiecie królowej. Ale może wy chcielibyście o coś zapytać?
                       - Jak ma pani na imię?- strzelił Stefan.
                       - Mam na imię Glauca- zaśmiała się. - A wy?
                       - Ja jestem Jynx, to jest Stefan, to Bociek, a puszczyk to Filip- odpowiedział krętogłów.
                       - Miło mi.
                       - Nam również!- odpowiedział Bociek.
                       - A co my tu będziemy robić?- zadał kolejne pytanie wróbel.
                       - Cóż, królowa wysłucha tego, co macie do powiedzenia, osądzi, no i chyba puścimy was dalej. Chyba, że zdecydujecie się z nami pozostać i nam pomóc. I wasz przyjaciel Filip, musi się wykurować. Chyba własnie tego chcecie.
                       - Tak... Co będzie z Filipem?- spytał Jynx.
                       - To orzekną lekarze. Ale nie sądzę, abyście szybko ruszyli w dalszą drogę.
                       - Filip to wspaniały przyjaciel, musi wyzdrowieć- rzekł smutno bocian.
                       - A skąd tutaj taki zamek? Nigdy o czymś podobnym nie słyszałem- zmienił temat Stefek.
                       - Ten pałac został tu wybudowany niedawno, aby królowa Felicja wraz ze swoim dworem mogła się tu schronić przed Uchaczem- opowiadała Glauca.
                       - A więc wy też macie z nim problemy...- westchnął krętogłów.
                       - Co racja to racja. Ta posiadłość jest dobrze ukryta. Wie o niej tylko rodzina bobrów i dzięcioły, które pomagały nam w budowie tajnej bazy. No i oczywiście członkowie królewskiego dworu. Teraz także wy...
                       - My też jesteśmy ścigani przez Uchacza- rzekł Bociek.
                       - Jednocześnie go szukając...- mruknął wróbel.
                       - Ach, do czego to doszło! To wszystko jest już takie poplątane, że już przestałem rozumieć o co chodzi. Najpierw Myszołów, po nim kolejne porwania, dziwna przeszłość Celiny, pułapki. Teraz jeszcze ten zamek... A co najgorsze, nie wiemy, co będzie z Filipem!- stracił nerwy krętogłów.
                    Wtem rozległ się dźwięk dzwoneczka.
                       - Musimy już iść, teraz wasza kolej!- rzekła sóweczka i wszyscy w pośpiechu ruszyli za nią.
                     Skierowali się w stronę sali osłoniętej jedwabną zasłoną. Przed nią czekały już dwie sikorki, gotowe w każdej chwili odsunąć materiał.
                       - Do czego to doszło...- westchnął jeszcze raz Bociek, zanim zabrzmiał gong.
                     Na ten sygnał sikorki pomału zaczęły podciągać jedwab do góry...